We wrześniu na Morenie zasztyletowano staruszkę. Policja od razu wiedziała, kto stoi za tą zbrodnią, ale bandyty nie udało się zatrzymać. Seryjny morderca zabił kolejne dwie osoby. - Wie pan, co wtedy czułem? - mówi policjant ze specjalnej grupy operacyjnej ścigającej bandytę.
Wreszcie udało się przerwać ten krwawy rajd. Macieja Z., 35-letniego mechanika z Brodnicy, zatrzymano we wtorek. Na swej drodze zostawił cztery trupy. Wszystkie ofiary znał. Ludzie, którzy z nim kiedykolwiek rozmawiali, wspominają, że mężczyzna miał coś przerażającego w spojrzeniu.
- Kiedy mówi o zabijaniu, to jakby opowiadał o wyjściu do pracy - policjant charakteryzuje Macieja Z. - Jakby w ogóle nie widział granicy między dobrem a złem. Każde zabójstwo dokładnie zaplanował, choć twierdzi, że mordował na skutek jakiegoś impulsu.
Kiedy we wtorek przed południem policjanci zapukali do wynajmowanego przez zabójcę mieszkania w Rumi, ten spokojnie otworzył drzwi. Nie był agresywny. Nie podejrzewał, że już od kilku tygodni śledczy depczą mu po piętach. Po dwóch pierwszych zabójstwach mieli jego nazwisko i stały adres zameldowania, nie wiedzieli tylko, gdzie naprawdę teraz mieszka. Podejrzewano, że gdzieś między Rumią a Wejherowem. Policjanci wiedzieli, że bandyta wynajmuje mieszkanie.
Maciej Z. czuł się na tyle bezkarny, że przedmioty zrabowane ofiarom zostawiał w lombardach pod swoim nazwiskiem. I mordował dalej...
Czy wiedząc tak dużo o seryjnym mordercy, policja mogła zapobiec dwóm kolejnym zabójstwom?
Pierwsze życie
Maciej Z. wychował się w Brodnicy i skończył tam zawodówkę. Ożenił się, ma dwoje dzieci. Pracował jako budowlaniec. U sąsiadów ma świetną opinię.
Wiosną tego roku powiedział żonie, że wyjeżdża na Wybrzeże, aby zarobić trochę grosza. W Gdańsku zamieszkał u starszej pani na Morenie, adres znalazł przez ogłoszenie. Pracował dorywczo na budowach i co kilka tygodni odwiedzał rodzinę w Brodnicy, dawał żonie pieniądze na życie.
Wycieczki do rodzinnego miasta skończyły się 15 lipca. Tego dnia zasztyletował kolegę z Brodnicy. Pan Piotr sam zaprosił go do mieszkania. W trakcie spotkania dostał cios nożem w pierś. Maciej Z. zabrał z mieszkania sygnet i łańcuszek z krzyżykiem. Jeszcze tego samego dnia wsiadł do pociągu i przyjechał do Gdańska. W lombardzie na Dworcu Głównym w Gdańsku zastawił zrabowane przedmioty, użył własnego nazwiska.
Policja w Brodnicy wszczęła śledztwo, jednak zabójcy nie wykryto. A Maciej Z. przestał pojawiać się w Brodnicy. Od tego momentu kontaktował się z żoną tylko telefonicznie.
Drugie życie
W Trójmieście Maciej Z. zaczął nowe życie. Poznał 30-letnią Małgorzatę B., razem zamieszkali w Rumi. Żonie wysyłał coraz mniej pieniędzy.
Kolejny raz zaatakował 19 września. Tego dnia zjawił się na Morenie w domu kobiety, od której wynajmował pokój wiosną. Staruszka bez obaw wpuściła mężczyznę. Chwilę później 16 ciosami noża zamordował 81-letnią panią Wiesławę. Jej ciało znalazła córka. Bandyta zostawił na miejscu wiele śladów, ale nie był notowany w policyjnych kartotekach, więc tym tropem nie udało się go namierzyć. W komendzie miejskiej powstała specjalna grupa ścigająca tylko tego zabójcę.
- Zaczęliśmy szukać mordercy wśród osób, które przewijały się przez dom staruszki - mówi policjant zajmujący się śledztwem. - Okazało się, że kobieta wynajmowała pokoje i prowadziła prace remontowe. Przez dom przechodziło wiele różnych osób. Podczas tego sprawdzania zaczął nam "wychodzić" Maciej Z.
Wtedy też wyszło na jaw, że mężczyzna stoi za lipcowym zabójstwem w Brodnicy: policjanci dotarli do biżuterii zostawionej w lombardzie na gdańskim dworcu.
Policja miała dużo dowodów obciążających Macieja Z., nie było tylko podejrzanego.
Kilka tygodni po zabójstwie staruszki zrabowaną jej biżuterię, aparat cyfrowy, dyskmen i dyktafon odnaleziono w lombardzie w Krakowie. Zabójca zastawił je na swoje nazwisko.
Trzecia śmierć
W połowie października Trójmiastem wstrząsnęło kolejne zabójstwo. Tym razem ofiarą mordercy padł 53-letni mieszkaniec Redy. Maciej Z. chciał od niego wynająć pokój. W mieszkaniu spędził jedną noc. Następnego dnia kilkoma ciosami noża zamordował właściciela. Z mieszkania zabrał dwa aparaty telefoniczne, komórkę i stary aparat fotograficzny. Tych przedmiotów nie zdążył zastawić w lombardzie, znaleziono je w wynajmowanym mieszkaniu w Rumi.
- Wie pan, co czułem, gdy dowiedzieliśmy się o zabójstwie w Redzie? - pyta funkcjonariusz grupy operacyjnej. - O podejrzanym mieliśmy już sporo informacji. Wystarczający materiał, żeby go wsadzić za kratki. Wiedzieliśmy też, że kursuje między Gdańskiem, Krakowem i Brodnicą. Mieliśmy ustalony rejon, gdzie może aktualnie przebywać. I nic.
- Dlaczego nie udało się go wtedy zatrzymać? - pytam.
- Wykorzystywaliśmy najnowsze techniki operacyjne - tłumaczy policjant. - Nie prosiliśmy o pomoc mediów, bo komunikat o poszukiwaniach zepsułby całą robotę. Podejrzany wyjechałby na południe kraju i szukalibyśmy wiatru w polu. Być może tam zacząłby kolejną serię zabójstw. Gdyby Maciej Z. był związany z jakąś grupą przestępczą, nie byłoby problemu, ale on był w Trójmieście obcy. Nie miał praktycznie żadnych znajomych, poza wspólniczką. Często zmieniał wynajmowane mieszkania.
Czwarta śmierć
Do czwartej, ostatniej zbrodni doszło dwa dni po trzeciej, na Stogach. Ofiarą zabójcy padła 74-letnia kobieta. Maciej Z. poznał staruszkę kilka miesięcy wcześniej przez jej wnuka, pracował z nim.
Zabił z premedytacją. Przed wejściem do mieszkania sprawdził, czy kobieta jest sama. Staruszka otworzyła drzwi, chwilę później nie żyła. Podobnie jak inne ofiary, zginęła od ciosów noża. Blisko dwie godziny później jej ciało odkrył znajomy. Poza drobnymi przedmiotami bandyta ukradł 1,5 tys. zł.
Kulisy akcji zatrzymania Macieja Z. są objęte tajemnicą państwową. Wiadomo, że wykorzystano najnowszy sprzęt operacyjny. Śledczy są przekonani, że obrali dobrą taktykę.
- Inne ruchy z naszej strony spłoszyłyby podejrzanego - tłumaczą. - Oficjalnie nie mogliśmy iść do rodziny w Brodnicy, bo żona mogłaby go ostrzec. Przez kilka tygodni prawie nie spaliśmy. Goniliśmy za jednym człowiekiem. W tym czasie mieszkanie w Brodnicy przez cały czas było obserwowane, jednak Z. się tam nie pojawił.
Maciej Z. i jego znajoma od dwóch dni siedzą w areszcie. Mężczyzna przyznał się do czterech zabójstw. Kobiecie zarzuca się zacieranie śladów zbrodni i paserstwo. Mechanikowi z Brodnicy grozi teraz dożywocie.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Krzysztof Wójcik) 2003-10-27 |