Władze Gdańska zabroniły handlu alkoholem w podziemiach. Swoją decyzję motywują chęcią poprawy bezpieczeństwa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że sklep sprzedający alkohol w tunelu jest tylko jeden w całym mieście.
Chodzi o stoisko monopolowe pod torami tramwajowymi przy budynku Lotu. Od nowego roku sklep ma zostać zamknięty. Sklep istnieje od dziesięciu lat. Zatrudnia czterech pracowników, którzy od Nowego Roku na skutek decyzji gminy stracą środki do życia.
- Pracuję tu od samego początku. Kto mnie teraz przyjmie, przy tak dużym bezrobociu? - żali się Anna Kuziak, pracownica sklepu.
Groźba zamknięcia sklepu pojawiła się przed właścielami po raz pierwszy sześć lat temu, kiedy to Rada Miasta zabroniła handlu alkoholem w podziemiach. Zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości, miasto może zakazać sprzedaży napojów wyskokowych w innych, niewymienionych przez ustawę miejscach, jeśli np. zagrażają zdrowiu ludzi lub porządkowi publicznemu. Handlowcy niezwłocznie odwołali się, zarzucając miastu nadużywanie prawa. Rada Miasta szybko się zreflektowała i zmieniła uchwałę. Przyznała, że jest to miejsce bezpieczne dla mieszkańców. Ograniczenia i zakaz sprzedaży napojów wysokoprocentowych w latach poprzednich prowadziły do rozwoju nielegalnego handlu alkoholem i nie miały wpływu na wysokość jego spożycia.
Problem powrócił jednak pod koniec grudnia 2002 roku, kiedy to władze miasta z powrotem zakazały sprzedaży alkoholu.
- Rada nie życzy sobie, aby alkohol był sprzedawany w tunelach - informuje Barbara Starkiewicz, kierownik referatu handlu w gdańskim magistracie. - I nie robimy tego z myślą o tym jednym sklepie. Jest to decyzja długofalowa i dotyczy wszystkich podziemi.
- Cały tunel jest monitorowany przez całą dobę. Zatrudniamy także własną ochronę - ripostuje Jadwiga Wieczorek, dzierżawca podziemia. - Funkcjonowanie sklepu monopolowego nigdy nie wpływało na pogorszenie bezpieczeństwa.
W całym Gdańsku tylko to podziemie posiada sklep nocny. Jest estetyczny i zadbany. Pracownicy sąsiadujących sklepików potwierdzają brak uciążliwości. Potwierdza to również policja, a prezydent i Rada Miasta, tworząc mapę rejonów niebezpiecznych w Gdańsku, nie uwzględnili podziemia przy Bramie Wyżynnej jako miejsca zagrożonego przestępczością.
- Radni zostają wybierani przez nas i dla nas. Zamiast zajmować się istotnymi sprawami, które faktycznie wpłyną na poprawę naszego życia, poświęcają czas sztucznym problemom - podsumowuje Jerzy Krzyżostoniak, właściciel sklepu. - Odwołam się do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Katarzyna Włodkowska) 2003-11-21 |