Piątkowa noc dla członków Lokatorsko - Własnościowej Spółdzielni Mieszkaniowej "Morena" była emocjonująca. Padła nawet propozycja odwołania prezesa spółdzielni. Powód spotkania? Uwłaszczenie.
Na posiedzenie w XX Liceum Ogólnokształcącym przyszła rekordowa liczba mieszkańców. Przybyli też przedstawiciele Urzędu Miejskiego. Spotkanie było zabezpieczone przez sztab ochroniarzy. Każda osoba wchodząca do szkoły została wylegitymowana i spisana. W dyskusji mogli brać udział delegaci grup członkowskich. Pozostali mieszkańcy z balkonu obserwowali wystąpienia władz spółdzielczych. Spotkanie było przełomowe - po raz pierwszy oficjalnie debacie mogli przyglądać się dziennikarze. Prezes spółdzielni odmówił jednak komentarza prasie. A było co komentować.
- Jesteśmy jedyną spółdzielnią, która nie przygotowała pełnej dokumentacji geodezyjnej dotyczącej użytkowania gruntów. Na podstawie tych wykazów miasto będzie sprzedawało grunty pod bloki - mówi Regina Talik, delegatka grupy członkowskiej. - Inne spółdzielnie od dwóch lat nad tym pracują. Nasz zarząd do tej pory nie zrobił nic. Mieszkańcy od dawna pytali władze spółdzielni o postępy w przygotowaniu wykazów geodezyjnych. Otrzymywali zawsze tę samą odpowiedź - dokumentacja jest już w Urzędzie Miejskim. Tymczasem wiceprezydent stwierdził, że nie otrzymał potrzebnych dokumentów.
- Nie wpłynęła do nas wymagana dokumentacja geodezyjna - mówił Wiesław Bielawski, wiceprezydent Gdańska. Spotkanie trwało do północy i delegaci wystąpili z wnioskiem do Rady Nadzorczej o podjęcie procedury odwołania prezesa. Jednak wniosek nie został przegłosowany.
- Prezes się skompromitował, mieszkańcy naprawdę zasługują na lepszy zarząd - komentował Leszek Kwapisz, delegat grupy członkowskiej. - Teraz wykazy trzeba będzie przygotowywać na szybko.
Spółdzielcy opuszczali zebranie rozgoryczeni i zmęczeni. Przyszli po to, by zasięgnąć informacji o uwłaszczeniu. Tymczasem ważne problemy znów przeszły na drugi plan.
- Mam już dość rozgrywek personalnych. Dalej nie wiem, czy uwłaszczenie będzie dla mnie korzystne. Tu chodzi o moje pieniądze - mówiła Janina Lech, mieszkanka Moreny.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Agnieszka Kamińska) 2004-04-05 |