Niewiele brakowało, by przed dwoma laty posocznica zabiła zdrowego, aktywnego nastolatka. Paweł - dziś uczeń drugiej klasy jednego z gdańskich liceów - cudem przeżył, cierpi jednak na bezwład rąk i nóg.
Jakie jest życie Pawła?
- Bardzo smutne - odpowiadają rodzice. - Syn leży w pokoju na pierwszym piętrze bloku na Morenie.
Rodzicom Pawła (ojciec jest muzykiem, mama zajmuje się dzień i noc jedynakiem) zaczyna już brakować pieniędzy na rehabilitację chłopca. Nie stać ich też na zakup drogiego wózka, sterowanego brodą oraz specjalnego łóżka pionizującego.
Próbowaliśmy pomóc Pawłowi. Po kilku telefonach okazało się, że działające przy oddziale wewnętrznym Szpitala Wojewódzkiego Stowarzyszenie "Dla Dobra Pacjenta" zacznie szukać łóżka dla chłopca. To jednak tylko rozwiązanie części problemu.
Paweł jest bardzo dobrym uczniem drugiej klasy XX LO w Gdańsku Morenie. Świetnie sobie radzi z językiem polskim, ale najchętniej chłonie wiadomości z geografii.
- Wyobrażam sobie miejsca na świecie, które chciałbym odwiedzić - mówi Paweł. - I mam nadzieję, że moje marzenia się spełnią.
Ostatnie dwa lata Paweł Wyglądała leży uwięziony w dwupokojowym mieszkaniu na pierwszym piętrze bloku.
- Syn był w trzeciej klasie gimnazjum - wspomina Grażyna Wyglądała. - Najpierw pojawiła się krostka na głowie, potem zaczęły go boleć korzonki. Kiedy stracił przytomność, trafił do szpitala. Zdiagnozowano sepsę, operowano ropniaki zlokalizowane w pobliżu kręgosłupa. W stanie agonalnym Paweł znalazł się na oddziale IOM Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego, gdzie troskliwie zajął się nim dr Maciej Kowalik. Tam uratowano mu życie.
Przez trzy miesiące Paweł nie odzyskiwał przytomności, pół roku oddychał za niego respirator.
- Ostrzegano, że syn jest skazany na respirator do końca życia, że nerki nie pracują i konieczne będą dializy - mówi matka. - Na szczęście Paweł jest silny. Oddycha sam, dializy nie są konieczne. I nie wiadomo tylko dlaczego, choć nie stracił czucia w kończynach, są one bezwładne.
Lekarze rozkładają ręce. Rodzice walczą o konsultacje u kolejnych specjalistów.
Chłopcem opiekuje się mama, która po zachorowaniu jedynaka musiała rzucić pracę. W grudniu ub. roku dzięki dobrej woli dyrekcji LO na Morenie Paweł wrócił do szkoły. Na trzy, cztery godziny dziennie do domu przychodzą nauczyciele.
Codziennie musi też przyjść rehabilitantka. Brak ćwiczeń przekłada się na silny ból zesztywniałych stawów. Godzinna rehabilitacja kosztuje 50 złotych. Narodowy Fundusz Zdrowia zapłacił w ubiegłym roku za 40 godzin zabiegów. Za 40 dni na 365 w roku.
Potrzebne jest łóżko pionizujące. Potrzebny jest też specjalny wózek, sterowany brodą, dzięki któremu Paweł mógłby opuścić pokój w bloku. - Z PFRON otrzymaliśmy 14 tys. zł dotacji - liczy pani Grażyna. - Wózek dla Pawła kosztuje 25 tysięcy złotych. Nie stać nas taki wydatek.
Skontaktowaliśmy się z dr Ewą Massalską-Błęcką, zastępcą ordynatora oddziału wewnętrznego Szpitala Wojewódzkiego. Założone przez nią stowarzyszenie "Dla dobra Pacjenta" otrzymuje dary ze Szwecji.
Dr Massalska-Błęcka przejęła się losem Pawła.
- Będziemy szukać łóżka dla chłopca - zadzwoniła wczoraj do redakcji. - Wypożyczymy je bezpłatnie.
Pozostał tylko wózek.
Możesz pomóc!
Rodzice Pawła nie są w stanie sfinansować zakupu leków, kosztów rehabilitacji, kupić wózka, który pozwoli młodemu człowiekowi na opuszczenie domu. Kto chce pomóc Pawłowi, może wpłacać pieniądze na konto Polskiej Fundacji Dobroczynności, Nordea Bank Polska S.A. IIIO Gdańsk 10 1440 1345 0000 0000 0329 4943 z dopiskiem "Pomoc dla Pawła".
Źródło: Dziennik Bałtycki (Dorota Abramowicz) 2004-09-07 |