Jeden pokój za darmo - tak Roman Modzelewski, prezes SM "Zaspa" (380 lokali) przedstawia zyski, które członkowie jego spółdzielni czerpią z umowy podpisanej ze stacją paliw. Dzięki opłatom wnoszonym do spółdzielnianej kasy przez firmy wynajmującej jej lokale i dzierżawiące jej grunty, mieszkańcy Zaspy płacą prawie dwa razy mniejszą opłatę eksploatacyjną (1,40 zł za m2).
Zyski spółdzielni "Morena" z osiedlowych parkingów oscylują wokół zera.
Taniej niż myślisz
Nawet jednak większe spółdzielnie pozbawione intratnych terenów mogą i powinny starać się o środki, które pozwolą obniżyć czynsz.
- Koszt utrzymania jednego metra mieszkania w naszej spółdzielni wynosi 2,87 zł. Średnia opłata to jednak 2,58 zł. Skąd ta różnica? Właśnie z lokali użytkowych - mówi Stanisław Stryszyk, do niedawna przewodniczący rady nadzorczej Lokatorsko-Własnościowej Spółdzielni Mieszkaniowej "Morena". Ale już na tej samej Morenie zyski z osiedlowych parkingów oscylują wokół zera, a niektóre z nich nawet przynoszą straty. - Na utrzymanie parkingu składa się opłacenie jego ochrony, którą możemy zatrudniać jedynie na etacie. Do tego utrzymanie psów, podatki, oświetlenie - tłumaczy wiceprezes spółdzielni, Henryk Bieszk.
W innych spółdzielniach strat na parkingach może nie ma, ale i tak zarobki mieszczą się w granicach od kilkuset do kilku 2 tys. zł za 100 miejsc postojowych. Ważne jest też, jakie umowy zawiera się z najemcami i dzierżawcami.
- Pobieramy opłaty nie tylko od metra, ale i procentowo od obrotów sklepu - zdradza nowatorski pomysł prezes Zaspy.
Zbytni nacisk na przedsiębiorców powoduje, że może dojść do konfliktu interesów między spółdzielnią a jej klientami. - Wynajmujemy grunt od spółdzielni Bałtyk - mówi Halina Cisło, za miejsce na targowisku płacąca spółdzielni Bałtyk 10 zł od metra. Na nim własnym kosztem postawiliśmy pawilony handlowe. Teraz chcielibyśmy zostać członkami spółdzielni.
- Na miejscu ZPCz tej spółdzielni nie zdecydowałbym się na przyjęcie w poczet członków kupców z targowiska - mówi Adolf Zackiewicz, prezes SM Przymorza. - Od swoich członków spółdzielnia może pobierać jedynie opłaty eksploatacyjne, a nie czynsz, czyli nie może na takich lokalach zarabiać.
Przyjęcie w poczet członków albo sprzedaż lokalu przez spółdzielnię oznacza dla niej jednorazowy wpływ gotówki. Oznacza jednak, że w przyszłości nie może ona czerpać z lokalu korzyści. Przekonała się o tym spółdzielnia Zaspa, która przed laty sprzedała budynek, za który dziś Pizza Hut płaci niski czynsz lokalu własnościowego.
Coraz trudniej o zarobek
Z drugiej strony posiadanie lokali użytkowych wcale nie musi być dla spółdzielni błogosławieństwem. Coraz więcej z nich nie znajduje chętnych do wynajęcia swoich przestrzeni.
- Zwykle dzięki lokalom użytkowym mamy 10-20 gr oszczędności na metrze. Teraz zysku nie mamy wcale, bo jednego dużego lokalu nie jesteśmy w stanie wynająć, a musimy za niego płacić podatek i go utrzymywać - przyznaje Krystyna Sarad, prezes SM „Ujeścisko”.
Mają kłopot
Ci, którym się udaje znaleźć chętnych, mają za to kłopot z wyegzekwowaniem swoich należności. Na przykład w Oruni co czwarta złotówka od najemców nie wpływa do kasy na czas, powodując w niej półmilionową dziurę. A ze strony tych, którzy płacą, spółdzielnia musi się liczyć z wymaganiami. Na przykład grupa przedsiębiorców wynajmujących pomieszczenia w należącym do Gdyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej domu towarowym, chce od spółdzielni polepszenia dojazdu do sklepu, reklamowania go i obniżenia czynszu.
Pieniądze zarabiane przez spółdzielnię mogą być przeznaczone jedynie na cele statutowe, czyli obniżenie kosztów ponoszonych przez jej członków. Jeśli bowiem spółdzielnia chciałaby je przeznaczyć np. na nowe inwestycje, musiałaby od nich zapłacić podatek.
- Takie przepisy będą obowiązywać jeszcze do końca 2005 r., ale już były zakusy, żeby je zmienić na niekorzyść spółdzielni - mówi Tadeusz Dorobek, prezes SM Orunia.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Piotr Kławsiuć) 2004 |