Nie chcesz płacić za wodę? Kup magnes! Przyłożysz go do wodomierza, a ten się zatrzyma - takie ogłoszenie znaleźliśmy w Internecie.
"Dziennik Bałtycki" postanowił pójść tym tropem i sprawdzić, czy takie magnesy można kupić w Trójmieście. Reporter szukał ich na targowiskach.
- Spóźnił się pan. Jeszcze kilka dni temu miałem ich dziesięć. Idą, można powiedzieć, jak woda - powiedział nam młody sprzedawca na jednym z gdańskich rynków.
- Proszę wpaść za tydzień. Będzie dostawa - przekonywał inny handlarz.
Nabycie magnesu neodymowego, bo tak się go fachowo określa, nie stanowi jednak żadnego problemu. Można go zdobyć w Internecie. W ciągu trzech minut złożyliśmy stosowne zamówienie na jednej ze stron i po czterech dniach z Ostrowi Mazowieckiej otrzymaliśmy przesyłkę: dwa magnesy. Koszt to 56 złotych (za dwie sztuki), ale jak powiedzieli nam nieoficjalnie hydraulicy, zwraca się on już nawet po miesiącu. Wszystko zależy od ilości zużywanej przez nas wody.
Magnes neodymowy to metalowy krążek o średnicy pięciu centymetrów i grubości jednego centymetra. To wystarczy, aby zatrzymać wirnik wodomierza i w ten sposób przekłamać jego wskazanie. Woda płynie dalej, ale urządzenie nie nalicza jej zużycia. Stoi.
Magnesy stają się coraz bardziej popularne wśród wszystkich lokatorów, którym nie jest po drodze płacić rachunki za wodę.
- Od momentu, gdy zamontowałem magnes, moje rachunki za ciepłą wodę obniżyły się drastycznie - opowiada pan Piotr z Gdańska.
Działanie pana Piotra, choć przynosi mu wymierne korzyści finansowe, jest przestępstwem. To pospolita kradzież, a jej koszty ponoszą inni mieszkańcy jego bloku i spółdzielni mieszkaniowej. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Chciałbym zamówić magnes neodymowy. Nie ukrywam, że słyszałem, iż za jego pomocą zablokuję wodomierz - pytam w rozmowie telefonicznej jednego z internetowych sprzedawców magnesów neodymowych.
- To prawda, ale ma pan może pocztę internetową, bo przez telefon nie chcę o tym mówić. Mi proszę pana grozi za to kryminał - pada odpowiedź.
Dalsza korespondencja toczyła się już za pośrednictwem e-maili. Sprzedawca doradził mi, jakiego rodzaju magnes najlepiej wybrać do takich celów i ile to kosztuje. Reszta była już tylko formalnością. Wypełnienie formularza zamówienia zajęło kilka minut, a po czterech dniach przesyłka z magnesami była już do odbioru na poczcie. Koszt inwestycji to kilkadziesiąt złotych. Jak zapewnia jeden z gdańskich hydraulików, zwraca się nawet po miesiącu. Wszystko zależy od miesięcznego zużycia wody w mieszkaniu.
Po otrzymaniu przesyłki sprawdziliśmy, czy magnesy działają. Okazało się, że zgodnie z tym, co mówią bazarowi i internetowi sprzedawcy, wodomierz zatrzymuje się. Przetestowaliśmy kilka modeli takich urządzeń i tylko te najnowocześniejsze są odporne na działanie magnesów. Taki sposób na ograniczenie wydatków mieszkaniowych, choć z pozoru wart grzechu, jest jednak przestępstwem.
Warto pamiętać też, że za niższe rachunki w naszym mieszkaniu zapłacą w takim wypadku sąsiedzi i inni mieszkańcy naszej spółdzielni lub wspólnoty mieszkaniowej.
- W każdym budynku oprócz indywidualnych wodomierzy, są urządzenia zbiorcze. Jeśli pojawia się różnica w odczycie pomiędzy nimi, to rozkładana jest ona na pozostałych lokatorów budynku, w którym akurat mieszka złodziej - wyjaśnia Krzysztof Gołaszewski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej ,Rozstaje" na gdańskiej Zaspie. Jednocześnie prezes dodaje, że z takim przypadkiem w swojej spółdzielni jeszcze się nie spotkał. Podobnego zdania są pracownicy innych trójmiejskich spółdzielni mieszkaniowych. Niektórzy co prawda o magnesach neodymowych słyszeli, jednak nie widzieli jeszcze jak one funkcjonują.
Kwestią takiego wykorzystywania magnesów, zainteresowany jest między innymi gdański dostarczyciel wody - Saur Neptun Gdańsk.
- Znamy ten problem i badamy go. Co prawda nie dotyczy on nas bezpośrednio, gdyż my montujemy tylko wodomierze zbiorcze, które zdecydowanie trudniej jest oszukać, niemniej chętnie włączymy się w działania zmierzające do zlikwidowania tego procederu - wyjaśnia Izabela Szoll-Czapczyk, rzecznik prasowy SNG.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Maciej Pawlikowski) 2005-02-02 |