Fatalnie. Nie mogłem podjechać pod małe górki na ul. Armii Krajowej w Gdańsku - denerwował się Roman Nowak, jeden z kierowców tira. - Opony ślizgały się na lodzie, jaki utworzył się pod warstwą śniegu. Do skrzyżowania z ul. Łostowicką jechałem ponad 20 minut. W tym czasie nie widziałem żadnej piaskarki.
- Biorąc pod uwagę środki, jakie mamy dostępne, to moim zdaniem udało nam się opanować sytuację. Wszystkie drogi były przejezdne - twierdzi Mieczysław Kotłowski, zastępca dyrektora Zarządu Dróg i Zieleni w Gdańsku.
- Przed południem sytuacja była dramatyczna. Zasypane były nawet główne ulice. 15 minut jechałem Nowymi Ogrodami - dodaje pan Michał, taksówkarz.
W Gdyni wielu pasażerów komunikacji miejskiej nie dotarło do celu. Niektórzy wysiadali z autobusów i kontynuowali podróż na piechotę.
- Nie idę do szkoły. Nie warto i tak przecież nie dojadę - mówiła zrezygnowana, 18-letnia Marta Brzęcka, czekająca na autobus przy ul. Chwaszczyńskiej w Gdyni. - Cała ulica jest zakorkowana, wypadł już czwarty z rzędu autobus.
- Ze względu na stan ulic utrudnienia w ruchu wystąpiły dosłownie w całym mieście - dodaje Zdzisław Leonarczyk z Zarządu Komunikacji Miejskiej w Gdyni. - Autobusy spóźniały się, nie mogły też podjechać pod wzniesienia, choćby na Oksywie, Witomino, Karwiny i Dąbrowę.
W porównaniu z Gdańskiem i Gdynią, w Sopocie nie było najgorzej. Kierowcy co prawda poruszali się w zwolnionym tempie, ale gigantycznych korków nie było.
- Miałem to szczęście, że jechałem z Gdyni i byłem już na alei, kiedy zaczął tworzyć się korek - mówi Bartłomiej Pozorski, który dojeżdża do pracy w Gdańsku. - Ruch odbywał się w miarę płynnie, ale zdecydowanie wolniej niż zwykle.
- Pracujemy na trzy zmiany i radzimy sobie z zimą - mówi krótko Andrzej Chrzanowski, dyrektor ZDiZ. - Na bieżąco pracują cztery piaskarki i cztery pługi.
Gdańsk
Dogodz. 10 drogowcom nie udało się opanować sytuacji m. in. na ul. Armii Krajowej. W kierunku Obwodnicy przejazd utrudniały ślizgające się na podjazdach TIRy, a w stronę centrum na wszystkich trzech pasach utworzył się kilkukilometrowy korek. Kierowcy na dotarcie do Węzła Elbląskiego z Chełmu potrzebowali około 40 min. Trudna sytuacja panowała nawet w centrum - padający śnieg utrudniał przejazd Traktem św. Wojciecha i aleją Zwycięstwa.
Sopot
Do kompletnego paraliżu komunikacyjnego w kurorcie na szczęście nie doszło. Nie oznacza to jednak, że rano łatwo było poruszać się po mieście. Zdaniem kierowców, najgorzej było na ulicach Dolnego Sopotu oraz alei Niepodległości na granicy z Gdańskiem. Tu między godz. 8 i 9 tworzyły się korki. - Z Sopotu do Gdańska jechałem ponad godzinę - mówi Marcin Tomaszewski, który zdenerwowany zadzwonił do naszej redakcji.
Z tą opinią nie zgadza się Andrzej Chrzanowski, dyrektor Zarządu Dróg i Zieleni w Sopocie, który twierdzi, że problemu nie było, a miasto było przejezdne.
Gdynia
Dramat - tylko tak można określić to, co działo się wczoraj rano na gdyńskich ulicach. Drogowców po raz kolejny zaskoczyła zima i opady śniegu. Służby odpowiedzialne za odśnieżanie kompletnie sobie nie radziły. W efekcie nawet główne ulice Gdyni przypomniały bardziej odcinki zimowe rajdu specjalnego, niż arterie w 250-tysięcznym mieście. Kierowcy stali w korkach, nieregularnie kursowały autobusy. Tysiące ludzi nie mogły dojechać do szkoły i pracy.
Rumia
Mieszkańcy Rumi mieli wczoraj kłopoty z poruszaniem się po bocznych ulicach, zwłaszcza nieutwardzonych, których w tym mieście nie brakuje. Główne trasy były od rana regularnie odśnieżane i w większości przejezdne. Ponieważ śnieg sypał gęsto, kierowcy i tak nie mogli liczyć na tzw. czarną nawierzchnię. Powoli i nieregularnie kursowały autobusy i to było największą bolączką rumian, m. in. dojeżdżających linią R do gdyńskich szkół i zakładów.
Źródło: Dziennik Bałtycki (sz, ih, m. ż.) 2005-03-01 |