Mieszkańcy ul. Wileńskiej w Gdańsku uważają, że dziki zagrażają przejeżdżającym tamtędy samochodom. Szczególnie niebezpiecznie jest nocą, kiedy przechadzają się po ulicach
- Nie mam nic przeciwko dzikom, ale teraz zwierzęta zaczęły coraz częściej wychodzić na ulicę mówi Barbara Czerepak, mieszkanka ul. Wileńskiej. - Może dojść do tragedii.
Mieszkańcy okolicznych domów każdego dnia natykają się na spacerujące po ulicach zwierzęta. Dziki nie reagują na przepędzanie.
- Robimy, co w naszej mocy, by dziki nie komplikowały życia mieszkańcom miasta - twierdzi nadleśniczy Widzimir Grus z Nadleśnictwa Gdańsk. - Muszę jednak przyznać, że trochę sami jesteśmy sobie winni. Wielokrotnie spotkałem się z dokarmianiem dzików. Trudno się dziwić, że zwierzęta zamieszkują coraz bliżej nas.
Nadleśniczy zapewnia, że w czerwcu problem dzików z ul. Wileńskiej powinien zostać rozwiązany. Właśnie wtedy zaplanowany jest ich odłów. - Dysponujemy pułapkami nieraniącymi zwierząt - zaznacza Grus.
Tereny nadleśnictw Gdańsk i Wejherowo obejmują 140 tys. hektarów. Jest to 8 proc. powierzchni całego województwa pomorskiego. Z tego blisko 40 tys. hektarów stanowią zwarte lasy, a reszta to pola i łąki. Według szacunków na terenie obu nadleśnictw żyje ok. 1300 dzików (ponad 200 sztuk w samym Trójmieście). Nadleśnictwa Gdańsk i Wejherowo obejmują tereny od ujścia Wisły do Bałtyku w Sobieszewie po Gościcino.
Źródło: Gazeta Wyborcza (Emilia Salach) 2005-05-05 |