Kilkudziesięciu pracowników piekarni Piecki w Gdańsku domagało się wczoraj wypłaty zaległych pensji za czerwiec. Chodzi o 75 tysięcy złotych. Największa gdańska piekarnia stoi obecnie na krawędzi upadku.
Jeśli dziś nie zostaną uregulowane rachunki za energię elektryczną, w zakładzie odłączony zostanie prąd, a 12 sierpnia - gaz.
- Póki co otrzymaliśmy tylko 300-złotowe zaliczki. Na pozostałą część wypłat czekamy już od prawie miesiąca. Mamy rodziny, kredyty w bankach. Nie mamy za co żyć - mówi Robert Stasiak, członek zarządu Związku Zawodowego Piekarzy, Cukierników i Pracowników Gastronomii Województwa Pomorskiego.
Największa w Gdańsku
Piekarnia Piecki powstała w 1986 roku. W samym zakładzie pracuje około 170 osób. 100 z nich to pracownicy fizyczni. Piekarnia zaopatruje w swe produkty wiele sklepów nie tylko z Trójmiasta, ale i z całego Pomorza. Ostatnio swój asortyment ograniczyła głównie do wyrobów piekarniczych. Zlikwidowano produkcję cukierniczą. W ciągu ostatniego roku spółdzielnią zarządzało czterech prezesów. Przeciwko niektórym z nich toczą się sprawy sądowe. Jedna została niedawno umorzona.
|
Sytuację pogarsza fakt, że Piecki od ponad tygodnia nie mają już prezesa. Jego miejsce zajął likwidator Karol Radecki. Jednak nie był on w stanie powiedzieć zdenerwowanej załodze, kiedy otrzyma zaległe wynagrodzenia.
- Nie mogę nic obiecać. Jestem tu tydzień i dopiero poznaję kondycję firmy. Będę się starał jak najszybciej wypłacić pensje - próbował uspokajać piekarzy likwidator. - Jeśli odetną prąd lub gaz, stanie produkcja, a wtedy nie będzie szans na jakiekolwiek wypłaty - ostrzegał zebranych Radecki.
Domagający się zaległych wynagrodzeń pracownicy największej gdańskiej piekarni Piecki nie tylko starają się odzyskać należne im pieniądze. Podejrzewają również, że ktoś celowo doprowadził zakład na skraj przepaści. Jednym z największych atutów Piecków jest bowiem teren, na którym znajduje się piekarnia.
- Działka jest uzbrojona, znajduje się w dobrym punkcie, ma własne studnie - same atuty. Szybko znajdzie się na nią chętny - wyjaśniał wczoraj jeden z zebranych przy ul. Piekarniczej pracowników.
- Niedawno złożyliśmy w Prokuraturze Gdańsk - Północ zawiadomienie o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa - dodaje Maciej Szlasek, prezes międzyzakładowych związków zawodowych w piekarni Piecki. - Liczymy, że zbada ona sprawę.
Nie wiadomo jednak, czy prokuratura zdąży ją wyjaśnić, zanim Piecki przestaną funkcjonować. Trwa bowiem likwidacja zakładu.
- Potrwa do końca roku. Chcemy, aby do tego czasu piekarnia działała - zapewniał wczoraj zaniepokojonych piekarzy Stanisław Łuczyński, wiceprzewodniczący Rady Nadzorczej Produkcyjno- Handlowej Spółdzielni Pracy Piecki, która jest współwłaścicielem piekarni.
Załoga boi się o swe miejsca pracy, a przede wszystkim żąda wypłaty czerwcowych pensji. Razem 75 tysięcy zł.
- Problemy zaczęły się w maju. Wtedy wypłaty zostały opóźnione o kilka dni. To był pierwszy sygnał - mówi Piotr Kalkowski, wiceprzewodniczący związkowców.
Pracownicy boją się także, że nie dostaną pieniędzy za lipiec. Nie mogą zrozumieć, dlaczego piekarnia nie wypłaca niektórym z nich dodatków za wychowanie dzieci. Pieniądze na ten cel przekazuje bowiem ZUS.
- Codziennie wystawiana jest lista wypłat. Widnieją na niej z reguły nazwiska kilku osób. Jednak jednemu wypłacają, a reszta odchodzi z kwitkiem - mówi jedna ze zdenerwowanych pracownic.
- To faktycznie niedopuszczalne. Zajmę się tą sprawą - obiecywał likwidator piekarni Karol Radecki.
- Ostatnio produkcja spadła o 30 procent. Pieniądze na lipcowe wypłaty będą, kiedy sprzedamy część maszyn - tłumaczył z kolei wiceprezes Łuczyński.
Jednak kiedy to nastąpi, nie był w stanie powiedzieć.
Źródło: Dziennik Bałtycki (Maciej Pawlikowski) 2005-08-07 |