Trzydziestodwuletnia mieszkanka gdańskiej Moreny zginęła, a trzy inne osoby ucierpiały w wypadku, do którego doszło 18 kwietnia na ul. Jaśkowa Dolina w Gdańsku.
Jadący z Moreny w kierunku Wrzeszcza autobus linii 162 zjechał na lewy pas jezdni, staranował fiata 126 p i zatrzymał się na kępie drzew.
Kierująca maluchem 32-letnia kobieta zginęła na miejscu, a troje pasażerów autobusu odniosło lekkie obrażenia. Na razie trudno wskazywać dokładną przyczynę tej tragedii. Sprawę bada gdańska prokuratura.
Na miejscu wypadku zjawili się także eksperci z gdańskiego Zakładu Komunikacji Miejskiej, do którego należy autobus.
- Kierowca jest w szoku. Mówił o awarii układu kierowniczego, jednak na razie zbyt wcześnie mówić o konkretach - wyjaśnia Józef Nowicki, główny specjalista do spraw ruchu w ZKM.
Nie błąd kierowcy gdańskiego ZKM, lecz awaria autobusu była najprawdopodobniej przyczyną tragicznego wypadku we Wrzeszczu. Dziś ma być znana wstępna opinia biegłych powołanych do tej sprawy przez prokuraturę
Do wypadku doszło we wtorek tuż po godz. 18 na ul. Jaśkowa Dolina. Neoplan linii 162 zjechał na przeciwny pas ruchu, staranował malucha, a następnie zatrzymał się na przydrożnych drzewach. Prócz ofiary śmiertelnej z malucha, jest pięć osób niegroźnie rannych - wszyscy to pasażerowie autobusu.
Kierownictwo Zakładu Komunikacji Miejskiej w Gdańsku nie chce się wypowiadać na temat wtorkowej tragedii, dopóki nie będą znane prokuratorskie ustalenia. Wstępnie brane są pod uwagę dwie możliwości: błąd kierowcy lub awaria techniczna autobusu.
Kierowca jest 36-latkiem ze wszystkimi niezbędnymi uprawnieniami. W ZKM jest zatrudniony od niedawna, bo od końca lutego br. Gdy doszło do wypadku, był trzeźwy.
- Jest w szoku, na silnych lekach, nie prowadzi obecnie autobusów, zapewne skorzysta ze zwolnienia lekarskiego - mówi Izabela Kozicka-Prus, rzecznik prasowy ZKM.
Czy to z powodu błędu kierowcy autobus marki Neoplan zjechał na przeciwny pas jezdni i staranował małego fiata, którym kierowała 32-latnia ofiara wypadku? Według wstępnych ustaleń - nie.
- Świadkowie mówią, że bezpośrednio przed tragedią słyszeli potężny huk, jakby coś pękło - dowiedzieliśmy się nieoficjalnie od pracownika organów ścigania. - Bardzo możliwe, że chodzi o jedną z poduszek powietrznych, które w neoplanach pełnią funkcję resoru.
Autobus został wyprodukowany w 1999 r. Jego wrak przetransportowano na strzeżony plac parkingowy przy ul. Piekarniczej w Gdańsku. W czwartek zajęli się nim powołani przez prokuraturę biegli od wypadków komunikacyjnych. Badanie przyczyn tragedii mają zakończyć dzisiaj.
- Wkrótce powinny być znane wstępne ustalenia biegłych - zapewnia prokurator Dariusz Różycki, szef Prokuratury Rejonowej Gdańsk Wrzeszcz.
Pracownicy ZKM chętnie komentują przyczyny wypadku, ale nie godzą się na oficjalne wypowiedzi.
- W firmie chodzi wersja, że doszło do rozkręcenia układu kierowniczego, podobno rozeszły się jego elementy - mówią. - Co? Do wypadku miało dojść z powodu pęknięcia poduszki? Takie przypadki się zdarzają, huk jest wtedy taki, jakby kierowcy pod siedzeniem wybuchła petarda, ale nie ma to wpływu na sterowność pojazdu. Do wypadku nie powinno dojść, chyba że kierowca śmiertelnie się przestraszył.
Źródło: Gazeta Wyborcza/Dziennik Bałtycki |