Dziesięć lat temu zabytkowy teren na gdańskiej Morenie kupił od miasta biznesmen. Miał go odnowić i odbudować dworek. Dziś kompleksem interesują się konserwator i policja
Po zabytkowym dworku została kupka cegieł, a drzewa zaczęły podejrzanie usychać, niektóre mają upiłowane lub częściowo spalone gałęzie. W ziemi ktoś wykopał doły, wokół walają się resztki murów. Ciężko uwierzyć, że był tu kiedyś zabytkowy, objęty opieką konserwatorską park. - Był to jeden z niewielu zachowanych barokowych parków - mówi Aleksander Masłowski z Akademii Rzygaczy, skupiającej miłośników Gdańska. - Powstał w XVIII w.
Dzisiaj ponaddwuhektarowy teren przy ul. Myśliwskiej 40 szczelnie ogradza parkan. W 1997 r. prezes jednej z trójmiejskich firm kupił park od miasta. Za zgodą wojewódzkiego konserwatora zabytków. Po preferencyjnej cenie, bo obiecał, że o park zadba i dworek odrestauruje. Trzy lata później teren był jeszcze bardziej zapuszczony, a budynek w tak fatalnym stanie, że nadawał się tylko do rozbiórki. - Nikt nie zauważył, że niszczeje zabytek - denerwuje się Katarzyna Rozmarynowska, urbanista z Politechniki Gdańskiej. - Bo to, że ten pan teren kupił, nie oznacza, że park przestał być zabytkowy.
Stary dom rozebrano, zaś właściciel otrzymał wstępną zgodę na budowę w tym miejscu niewielkiego osiedla. Szybko okazało się jednak, że przedsiębiorca nie dopełnił wszystkich formalności i zgodę cofnięto. Biznesmen wciąż jednak starał się o pozwolenie na zabudowanie parku, który niszczał w zagadkowym tempie. - Nagle, bez powodu zaczęły usychać drzewa - mówi Rozmarynowska.
Część z uschniętych drzew wycięto. Inne stoją. - Ostatnio tak się zabrali za tę wycinkę - podkreśla pani Anna, która mieszka w sąsiedztwie. - Mówi się, że nawet w nocy drzewa wywożą. Chociaż mieszkańcy protestują.
Gwałtowna destrukcja parku zaniepokoiła także wojewódzkiego konserwatora zabytków, który zawiadomił policję. - Musimy wyjaśnić, dlaczego park ginie - mówi Marcin Tymiński, rzecznik wojewódzkiego konserwatora zabytków. - Jeśli okaże się, że ktoś go niszczy celowo, podejmiemy odpowiednie kroki. A zgodnie z ustawą za niszczenie zabytków grozi kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
- Na pewno sprawa jest skomplikowana, należy przeprowadzić mnóstwo badań, zebrać opinie biegłych - usłyszeliśmy w Wojewódzkiej Komendzie Policji. - Zastanawiające jest to, że drzewa usychają w dziwnych miejscach. Akurat te, które przeszkadzałyby w potencjalnej budowie.
We wtorek przez cały dzień próbowaliśmy skontaktować się z właścicielem terenu przy ul. Myśliwskiej. Bez skutku.
Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto 2007-11-07 |